Strażakiem się jest, a nie bywa. Tą strażacką maksymę w ostatnich dniach potwierdziło trzech strażaków-ochotników, którzy jadąc do lub wracając z pracy zauważyli pożary domów i bez wahania ruszyli na ratunek domownikom.
Pierwsze takie zdarzenie miało miejsce pod koniec stycznia w Gorzowie Wielkopolskim. Wszystko działo się 30 stycznia, na ulicy Zielonej. Bartosz, na co dzień strażak-ochotnik z pobliskiego Santocka, wracał właśnie z pracy, gdy dostrzegł dym wydobywający się z jednego z domów. Bez wahania zatrzymał pojazd i ruszył na ratunek. Ze sobą zabrał tylko maseczkę i samochodową gaśnicę. Z jednego z pomieszczeń druh Bartosz wyprowadził ranną i przestraszoną kobietę, a także stłumił ogień wydobywający się spod sufitu.
Kobieta była przytomna, ale ponieważ była w szoku nie chciała opuścić pomieszczenia – tłumaczył w rozmowie z portalem gorzow998.pl
Podobna sytuacja miała miejsce tydzień później w miejscowości Przedmieście Bliższe koło Lipska na Mazowszu. 6 lutego o poranku Paweł i Marcin, druhowie z Solca nad Wisłą jechali do pracy. Nagle zauważyli wydobywający się ogień z przewodu kominowego w budynku mieszkalnym wolnostojącym. O zaistniałym zdarzeniu niezwłocznie powiadomili straż pożarną oraz udali się na teren posesji. Głośnym dobijaniem się do drzwi budynku obudzili domownika, któremu polecili szybkie opuszczenie domu. Jak się okazało w całym budynku panowało silne zadymienie. Dalsze działania podejmowali już przybyli po kilku minutach strażacy.
Dzięki postawie strażaków, którzy nie posiadając specjalistycznego wyposażenia, nie bali się ruszyć z pomocą potrzebującym, prawdopodobnie udało się uniknąć dwóch tragedii.
Foto nagłówkowe: Gorzów998.pl
Prezes OSP Solec nad Wisłą jest bardzo ambitny i trochę dołożył kolorów do tej akcji zadymienia nie było a druhowie najpierw dzwonili do niego co mają robic i to on zgłaszał do straży pożarnej do Lipska nie będąc na miejscu zdarzenia
Szanowny Gość jak rozumiem od samego początku był obecny na miejscu zdarzenia i widział całą sytuację. To nie ma większego znaczenia, do kogo chłopaki dzwonili w pierwszej kolejności. Najważniejsze, że zareagowali… Mogli przecież pojechać dalej jak, być może, wielu którzy przejeżdżali przed nimi. W pierwszej zaś kwestii, mieć ambicje to żaden grzech, a na pewno powód do dumy 😉