Pierwszy dowódca akcji, w której zginęli strażacy nieprawomocnie skazany
Zapadł wyrok w głośnej sprawie pierwszego KDR podczas akcji gaszenia pożaru na Białostockich Dojlidach, w trakcie której zginęli dwaj funkcjonariusze Państwowej Straży Pożarnej. Sąd skazał byłego już strażaka na karę 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu i karę grzywny. Wyrok jest nieprawomocny.
We wtorek (19.12) zakończył się proces Piotra R. – byłego już funkcjonariusza Komendy Miejskiej PSP w Białymstoku. On był pierwszym kierującym działaniem ratowniczym, gdy w maju 2017 wybuchł pożar hali magazynowej przy ulicy Poziomej na białostockich Dojlidach. W trakcie tej akcji doszło do wypadku, w wyniku którego zginęli dwaj młodzi strażacy z białostockiej JRG 1.
Proces przeciwko Piotrowi R. rozpoczął się w marcu 2021 roku. Wówczas już były funkcjonariusz PSP, pełniący wcześniej służbę w białostockiej komendzie miejskiej, został oskarżony o nieumyślne niedopełnienie obowiązków służbowych, skutkujące nieumyślnym narażeniem strażaków na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia. Według ustaleń prokuratora, oskarżony w niedostatecznym stopniu zebrał informacje potrzebne do podjęcia właściwych decyzji w czasie akcji i zlekceważył zagrożenie, które było „wyraźne, rzeczywiste i klarowne”. Co istotne, jak ustalono, Piotr R. miał cały czas do dyspozycji najemcę hali, od którego uzyskał informację, że w budynku znajduje się podwieszany sufit i wewnątrz nie ma ludzi.
Oskarżony nie wyszedł poza schemat, wprowadził do środka rotę rozpoznawczą nie licząc się z tym, że w środku strażacy znajdą nietypową konstrukcję i poruszając się po omacku, mogą nie do końca rozpoznać, z jakim zagrożeniem mają do czynienia” – tłumaczył w mowie końcowej, cytowany przez RMF FM, prokurator Prokuratury Okręgowej w Białymstoku Jakub Wierzba.
Prokurator wnioskował o karę jednego roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata, a także 10 tys. złotych grzywny.
Obrona chciała uniewinnienia Piotra R.
Broniący byłego funkcjonariusza PSP mec. Jan Oksentowicz w mowie końcowej przekonywał, że tragedia z końcówki maja 2017 była również tragedią jego klienta. W jej wyniku stracił dwóch kolegów, którymi dowodził. Odszedł ze służby w Państwowej Straży Pożarnej, korzysta ze specjalistycznej terapii.
kierował akcją przez ok. 20 minut i w tym czasie musiał podejmować szereg szybkich decyzji. Łatwo jest po sześciu latach mówić o niedociągnięciach, łatwo jest wydawać opinię biegłemu, który po sześciu latach ma obszerny materiał dowodowy, siedzi nad tym materiałem tydzień, dwa, miesiąc i opracowuje opinię – przekonywał mec. Oksentowicz w cytowanym przez RMF FM fragmencie mowy końcowej.
W podobnym tonie wypowiadał się też sam oskarżony Piotr R. Mówił o swojej złej kondycji fizycznej i psychicznej. Przekonywał, że robił wszystko aby działania, którymi kierował przebiegały bezpiecznie.
Pewnych zjawisk, które zaszły już w budynku nie potrafię zrozumieć, konfrontuję to ze wszystkimi informacjami, które do mnie docierały (…). Nie potrafię pewnych rzeczy wyjaśnić ale zrobiłem wszystko, co w mojej mocy i starałem się, aby ta akcja przebiegła bezpiecznie – cytuje Piotra R. RMF FM.
Na koniec emerytowany strażak dodał, zwracając się do bliskich zmarłych strażaków, że:
My wszyscy jesteśmy poszkodowani w tej tragedii. I bardzo wam wszystkim z tego powodu współczuję.
Strony wygłosiły mowy końcowe w czwartek 7 grudnia br.
Wyrok
Ostatecznie Piotr R. został skazany na karę 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata, a także karę grzywny w wysokości 5 tys. złotych. Sędzia Andrzej Kochanowski uzasadniając swoje rozstrzygnięcie wskazywał, że Piotr R. choć starał się prowadzić akcję, jak umiał najlepiej – popełnił błędy, wskutek których doszło do stanu zagrożenia. Ten zaś, w połączeniu z innymi elementami, także z zachowaniami tragicznie zmarłych strażaków, doprowadził do tej niewątpliwie wielkiej tragedii”.
Sędzia wskazywał, że o ile można mówić o stosunkowo małym stopniu winy oskarżonego, to stopień społecznej szkodliwości czynu był bardzo wysoki. Nie pozwolił na zastosowanie chociażby warunkowego umorzenia postępowania.
Jak podkreślił sędzia Kochanowski:
Kara ma tu znaczenie drugorzędne, dużo większe znaczenie ma tutaj jak najlepsze wyjaśnienie tego, co się zdarzyło, zwłaszcza dla członków rodziny.
Uzasadniając wyrok Andrzej Kochanowski cytował wnioski z opinii jednego z biegłych, opracowanej jeszcze w toku prokuratorskiego śledztwa. Ocenił ją jako zupełną, jasną, rzetelną oraz, że nie zawiera sprzeczności. W opinii przewodniczącego składu:
rozwiewa też ona wątpliwości co do ewentualności zarzutów nieumyślnego spowodowania śmierci strażaków.
Wyrok jaki zapadł we wtorek nie jest prawomocny. Oskarżonego oraz jego obrońcy nie było na jego odczytaniu. Nie wiadomo na razie czy strony skorzystają z przysługującego im prawa odwołania się do sądu wyższej instancji.
Do tragedii, w której zginęli dwaj strażacy z białostockiej JRG 1 PSP doszło 25 maja 2017 roku. Przed godziną 19. strażacy zostali zadysponowani do pożaru w hali magazynowej. Płonął magazyn, w którym składowano m.in. elementy sztucznych kwiatków oraz opony. Dwaj strażacy skierowani do budynku weszli na podwieszany sufit, który zawalił się pod ciężarem jednego z nich. W skutek poniesionych obrażeń obaj zmarli na miejscu zdarzenia. Mieli 29 i 26 lat oraz po cztery lata służby w Państwowej Straży Pożarnej.
Śledztwo w sprawie wypadku ruszyło już drugiego dnia (26.05.2017). Zakończyło się w październiku 2020 roku aktem oskarżenia wobec Piotra R., który jako pierwszy dowodził akcją ratowniczo-gaśniczą. Nie udało się natomiast ustalić osób odpowiedzialnych za powstanie pożaru.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Tragiczny pożar w Białymstoku. Jest zarzut dla kierującego akcją gaśniczą
Mija trzecia rocznica tragicznej śmierci strażaków z Białegostoku
Fotografia nagłówkowa, ilustracyjna: PortalStrazaka.pl
Napisz do autora