W Tuchomiu spłonęło auto elektryczne. Akcja trwała ponad 21 godzin.

Ponad 21 godzin trwała akcja gaszenia auta z napędem elektrycznym marki Mercedes-Benz EQA. Auto zapaliło się w niedzielę wieczorem w Tuchomiu na Pomorzu. Akcja gaśnicza zakończyła się w poniedziałkowy wieczór. Wraca również pytanie o przygotowanie polskich strażaków do tego typu akcji.

21 godzin trwała akcja strażaków związana z pożarem elektrycznego mercedesa w Tuchomiu (woj. pomorskie). Zgłoszenie o pożarze do kartuskich strażaków wpłynęło w niedzielę (26.03) tuż przed godziną 21. We wskazane miejsce udały się zastępy PSP z JRG w Kartuzach oraz pobliskie jednostki OSP.

Pożar udało się dosyć szybko zlokalizować, ale w przypadku pojazdów zasilanych elektrycznie to dopiero początek akcji. Dalsze działania mają związek z koniecznością długotrwałego chłodzenia baterii wodą. Przyjmuje się, że działania tego typu powinny trwać co najmniej 7 godzin. W celu usprawnienia tych działań zdecydowano o zadysponowaniu strażackiego kontenera skrzyniowego z KM PSP Gdańsk.

Po przyjeździe na miejsce kontener wypełniono wodą. Następnie zanurzono w nim spalony wrak mercedesa. Po trwającym niemal cały dzień chłodzeniu ogniw strażacy odpompowali wodę z kontenera. Następnie sprawdzali baterię czy nie nagrzewa się ponownie. Ostatnie zastępy powróciły do swoich koszar około godziny 18. czyli po 21 godzinach akcji. W działania zaangażowano ogółem 16 zastępów PSP z Kartuz, Gdańska i Gdyni oraz OSP z Chwaszczyna i Żukowa.

Obecnie przyjmuje się, że jest to najdłużej trwająca akcja gaszenia samochodu elektrycznego w Polsce.

Strażacy gotowi do walki z pożarami elektryków?

To i wcześniejsze podobne zdarzenia rodzą pytanie czy polska straż pożarna jest odpowiednio przygotowana do walki z pożarami samochodów elektrycznych. Tym bardziej, że ich liczba stale rośnie, a w perspektywie najbliższych dekad pojazdy zasilane prądem elektrycznym mają całkowicie wyprzeć pojazdy z napędem spalinowym.

Okazuje się, że polscy strażacy nie mają zbyt dużego doświadczenia w zwalczaniu pożarów samochodów z napędem silnikowym. Szacunkowo w skali ostatnich kilku lat zanotowano ledwie kilkanaście takich pożarów. Przy czym Państwowa Straż Pożarna nie rozróżnia w swoich statystykach pożarów pojazdów ze względu na rodzaje napędu pojazdu. Mogą – i robią to bardzo chętnie – korzystać z doświadczeń kolegów z Europy Zachodniej.

Chociaż jest to wciąż stosunkowo nowy i marginalny problem, okazuje się że polscy strażacy wiedzą z czym to się je. Już w czerwcu 2020 roku Komendant Główny PSP zatwierdził Standardowe zasady postępowania podczas zdarzeń z samochodami osobowymi z napędem elektrycznym. Obecnie dokument jest aktualizowany. Na tym jednak nie koniec. Organizowane są problemowe szkolenia. Strażacy zawodowi i ochotnicy mają więc okazję praktycznego przećwiczenia procedur obowiązujących przy zdarzeniach z pojazdami z napędem elektrycznym. Partnerami w szkoleniach tego typu są m.in. przedstawiciele poszczególnych producentów aut hybrydowych i elektrycznych oraz organizacje pozarządowe.

Jak się okazuje samo gaszenie samochodów z napędem elektrycznym nie różni się znaczącą od gaszenia pożaru auta z klasycznym silnikiem spalinowym. W tym celu można korzystać z prądów wody, sprężonej piany gaśniczej lub gaśnic proszkowych. Zasadniczy problem stanowią baterie, w których znajdują się ogniwa. One jeszcze przez wiele godzin od pożaru mogą się nagrzewać, co będzie skutkowało ponownym samozapłonem. Aby temu zapobiec konieczne okazuje się długotrwałe chłodzenie baterii wodą oraz monitorowanie ich kamerą termowizyjną lub pirometrem.

Foto: Komenda Miejska PSP Wrocław

Dla usprawnienia tego procesu w Państwowej Straży Pożarnej pojawiły się specjalistyczne kontenery. Znajdują się na wyposażeniu jednostek ratowniczo-gaśniczych PSP w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu. Do jego wnętrza wciąga się ugaszony wstępnie wrak auta, a następnie wypełnia go wodą. Gdy nie ma takiego w pobliżu można skorzystać ze zwykłego, bardziej dostępnego, kontenera skrzyniowego. Problemem przy tym rozwiązaniu jest jednak utylizacja kilku metrów sześciennych wody zanieczyszczonej w procesie chłodzenia baterii. W Polsce wciąż nie ma procedur postępowania w tym zakresie. Trwają również prace nad zastąpieniem wody gazami obojętnymi dla środowiska naturalnego. Inną opcją są specjalne płachty którymi szczelnie nakrywa się pojazd co z kolei powoduje odcięcie dopływu świeżego tlenu.

Można więc ze spokojem przyznać, że pomimo niewielkiego doświadczenia praktycznego, gaszenie pożarów aut elektrycznych nie powinno stanowić problemu dla naszych jednostek ochrony przeciwpożarowej. Z kolei opracowanie brakujących procedur jest tylko kwestią czasu.

Fotografia nagłówkowa: Fb/OSP Chwaszczyno


Napisz do autora

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Translate »